Cyrkowy siłacz popisuje się przed widownią. Podnosi niesamowite ciężary, przedziera na pół książki telefoniczne, rwie najgrubsze łańcuchy. Ostatni numer to wyciskanie cytryny. Bierze owoc w wielką jak bochen chleba łapę i wyciska z niego pełną szklankę soku.
- Kto wyciśnie jeszcze choćby kroplę?! - rzuca wyzwanie publiczności.
Na arenę wchodzi miejscowy osiłek. Ściska resztki owocu z całej siły, ale nie udaje mu się. Kilku następnych śmiałków również nie może nic wskórać. Jako ostatni zgłasza się chudzina w za dużym garniturku i drucianych okularach. Bierze do ręki to, co zostało z cytryny... i wyciska jeszcze jedną szklankę soku!
- Jak to zrobiłeś?! - woła zaszokowany siłacz.
- To proste. Pracuję w urzędzie podatkowym...