przez kamilosekT38 » poniedziałek, 24 paź 2016, 06:35
Dawno dawno temu, gdy jeszcze jako młody zastepca szeryfa w miescie, spędzaliśmy wraz z innymi kowbojami bydło po prerii zaatakowała nas banda Siuksow.
I w ten, nagle, ni z tad, ni zowad, ni nawet z tamtad, ale chyba skądinąd poszybowała w moja stronę strzala wodza Siuksow.
I gdy tak patrzyłem jak szybuje w moja strone, zauwazylem, ze to nie jest zwykla strzala.
To byla Zlota Strzala.
I gdy chciałem zrobić unik, ona przeleciał obok mnie, zawróciła i znów na mnie naparzala.
No to ja myk i chowam sie za konia.
No a strzala nie wyhamowała i koń zdechl.
Rozczarowany strata wiernego rumaka sięgnąłem po mojego Winchestera i celując zza konia-denata strzeliłem w wodza siuksiow który pędził w nasza stronę po bosoku.
A, ze oko mialem celne, wodz padł na ziemie od razu.A morał moje dzieci z tego taki wynika - jak chcesz przezyc Zlota Strzala, to wbij ja w swojego konia.
Dziekuje za uwage.